piątek, 31 stycznia 2014

Hiragana


 Hejo!
Tak sobie pomyślałam, że niby daję Wam podstawowe słówka, ale nie wiadomo jak je napisać! Jak zapewne wiecie w Japonii posługują się kilkoma "alfabetami" a każdy z nich ma zupełnie inne znaczki, są to: hiragana, katakana i kanji (jest również rōmaji, ale właśnie go używam, więc raczej nie trzeba się go uczyć...). No, ale żeby utrudnić ludziom życie, każdy znaczek trzeba zapisać w odpowiedniej kolejności! Nie martwcie się, nie dam Wam na dzień dobry całej hiragany, bo by Wam się nie chciało tego robić...

Na całą hiraganę składa się 48 znaczków (z czego 2 nie istnieją, więc posługujemy się 46), jednakże żeby już tak ludzi nie katować do niektórych z nich dodaje się kreseczki (np. ka -> ka z kreskami = ga). Na początek pokażę Wam jak napisać dwa pierwsze rządki: "a" i "ka" (ja je tak nazywam, bo za dużo by wypisywać). Żeby Wam jeszcze tą wiedzę jako tako uzupełnić powiem, że hiragana należy do dwóch z "alfabetów" sylabicznych kana (drugi to katakana). Jest używana do zapisu różnych końcówek, słów, które nie mają swojego kanji oraz w książeczkach dla małych dzieci. Jak widzicie nie ma tak łatwo, wszędzie, gdzie nie pójdziesz znajdziesz kanji, których podstawowo obowiązuje z tego co pamiętam 2014 znaczków. Jednakże weźmy się do roboty!
Bardzo ważne jest, żeby przestrzegać kolejności, bo w hiraganie jeszcze tak nie jest, jednak trzeba się przyzwyczaić, ponieważ w katakanie są dwie pary prawie taki samych znaczków i różnią się tylko miejscem pociągnięcia kreski... Ale żeby Was nie straszyć zostawiam Was na razie z dwoma rządkami tego alfabetu.
Dopiero teraz sobie zdałam sprawę, że strasznie chaotycznie piszę, przepraszam, postaram się to zmienić...
Powodzenia w nauce!!!

źródło: tutaj!

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kimi ni Todoke


 Witajcie,
pewnie dziwicie się, ze znowu inteligentnie piszę tytuł, który i tak z resztą nie ma nic związanego z tym, co będę pisać.
Dzisiaj taki bonus, może dlatego dałam ką, a nie inną nazwę ale... Przechodząc do tematu... Przygotowałam dla Was dwie rzeczy! AŻ dwie :P Pierwsza, to oczywiście bzdury, które piszę (czytaj -> recenzja) oraz... Zajawkę opowiadania! Tak... Jest to bardzo skomplikowana historia ale wychodzi na to, że oprócz opowiadań z Mir i Lucy pisałyśmy równocześnie kilka zupełnie innych wypracowań. No i tak... Pochwalę się z wami moją perełką. Jeśli będziecie chcieli dalsze części to napiszcie w komentarzu (jak znam życie, pisząc bez konkretnego celu porzuciłabym opowiadanie po kilkunastu stronach xD). A teraz do rzeczy!
Kimi ni Todoke 
  Po dłuższym namyśle Kimi ni Todoke bardzo przypomina mi z fabuły Sukitte Ii Na Yo. Historia opowiada o "odtrąconej" przez społeczeństwo dziewczynie o imieniu Sawako. Licealistka nie ma łatwego życia. Ludzie uważają, że jest jakąś okultystką, demonem, potrafi rozmawiać z duchami i wiele innych (na dodatek tworzyli jeszcze własne historie, a, tak, żeby było zabawniej). Przez podobny wygląd (a dokładniej włosy) oraz niewielką różnicę imion jest przezywana Sadako (bohaterka japońskiego The Ring). Dlatego przez to nie za bardzo ma okazję się z kimś zaprzyjaźnić...
 W rzeczywistości jednak nikt nie ma racji. Sawako to urocza dziewczyna pragnąca znaleźć znajomych. Chociaż los jej nie dogodził nie narzeka na swoją obecną sytuację. Jednak po rozpoczęciu roku okazuje się, że trafia do klasy z chłopakiem imieniem Kazehaya. Jako jedyny nie zwraca uwagi na plotki i postanawia porozmawiać z "Sadako". Przez to stał się dla dziewczyny światłem, dzięki któremu jej życie się zmieniło. I to nie bez przyczyny, ponieważ zapraszając Sawako do wzięcia udziału w "teście na odwagę" bohaterka zaprzyjaźnia się z Yano i Chizu. 
  Chociaż fabuła nie kończy się tylko na problemach długowłosej nastolatki. Poznajemy również problemy, z jakimi muszą się zmierzyć przyjaciele bohaterki.
  Ogólnie anime przeurocze, spodobały mi się oba sezony. Jedynym minusem jest to, że postępy w relacjach miłosnych Sawako idą naprawdę wolno. Od strony "bardziej profesjonalnej" raczej nie mam zastrzeżeń, ponieważ kreska bardzo mi się spodobała. Anime idealne na nudę, dla osób, które przepadają za uroczymi miłosnymi, obyczajowymi seriami.

I to wszystko co mogłabym powiedzieć na temat życia Sadako. Teraz chcę wam przedstawić kawałek (tzn. pierwszy rozdział) mojego opowiadania. Zapraszam...



- Już wychodzę mamo! – krzyknęłam, zgarniając do torby drugie śniadanie. Wybiegłam z domu i popędziłam w stronę przystanku. – Kurczę! – krzyknęłam trochę za głośno, przez co ludzie popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. Ale co ja mam zrobić?! Ostatni autobus jeżdżący w stronę mojej szkoły uciekł mi sprzed nosa. No to chyba standardowy scenariusz: biegiem! Pędziłam przez wszystkie możliwe skróty jakie znałam. Na jednym z zakrętów o mało co się nie zabiłam.  Szybko wbiegłam do szkoły i pognałam do mojej klasy. Nauczycielka już miała zaczynać lekcję, kiedy ja wparowałam, otwierając na oścież drzwi.
- No brawo Roro. – zaśmiało się kilku uczniów. Ja tylko popatrzyłam zarumieniona na nauczycielkę i przeprosiłam za spóźnienie.  Ona popatrzyła na mnie z politowanie i mruknęła pod nosem coś w stylu „Nic nowego” a potem roześmiała się razem z resztą klasy.
No i tak… Właśnie poznaliście jedną z nieodłącznych części mojego życia… Jestem Rose, jednak tutejsze dzieci nie wymawiają tego ładnie, więc mówcie mi po prostu Roro. Mieszkam w Korei, chociaż urodziłam się w Polsce. Jednak kilka lat temu musiałam z mamą uciekać z domu, ponieważ mój ojczym był bardzo niebezpieczny. Wracając do tematu, którym jestem ja… Mam jakieś metr sześćdziesiąt wzrostu (nawet niecałe). Nadrabiam za to charakterem i inteligencją. Chociaż może i jestem spóźnialska, to należę do czołówki w szkole. Można powiedzieć, że nimi dowodzę, ponieważ z reguły zajmuję pierwsze miejsca w testach. A Polsce zapewne przenieśli by mnie o jakieś trzy klasy, niestety tutaj szkoła na to nie pozwala. Zgodzili się jedynie na rok. Więc mając prawie szesnaście lat wylądowałam w drugiej licealnej.
Wracając do mojego wyglądu… Mam typowo słowiańską urodę: długie, blond włosy oraz piękne, niebieskie oczy. I do tego śnieżnobiałą skórę! Zdecydowanie wyróżniam się spośród reszty uczennic. Nie tylko innym kolorem… Wszystkiego, ale również tym, ze jestem wyjątkowo śliczna i urocza.
Chociaż to nie tak, ze jestem idealna. Posiadam kilka wad. Mianowicie trudno mi zaufać innemu człowiekowi. Pomimo tego, że mam bardzo wielu znajomych (co zawdzięczam głównie charyzmie oraz ciętemu językowi), to posiadam tylko jedną, najlepszą przyjaciółkę. Jak już zauważyliście, jestem śpiochem co jest równoznaczne z tym, że również często się spóźniam. Wbrew pozorom jestem raczej uległa i wolę nie dominować w grupie, dlatego zawsze jest mi bardzo wstyd kiedy zrobię nawet bardzo malutką, złą rzecz. Uwielbiam być sama. Często po szkole ukradkiem wymykam się tak, aby nikt mnie nie zauważył i czmycham do domu. Po co? Uwielbiam anime i mangę. Przez to siedzę mnóstwo przy komputerze, stając się podręcznikowym „no life’em” .
Skoro wymieniłam wady, może czas powiedzieć o sobie coś dobrego? Lubię pomagać innym, często widząc jakieś zwierzątka w pudełkach, chcąc nie chcąc znajduję im dom. Tak automatycznie. Chociaż chodzenie po ludziach czasami jest przerażające… Jestem optymistką (jednak nie mam zbyt dużego mniemania o sobie, jestem z tych, co raczej uważają się za mniej wartościowych i nie wierzą w siebie). Uwielbiam horrory… To cecha? Często marzę i mam głowę pełną świetnych pomysłów, które raczej nie wyjdą na światło dzienne… Jednak posiadanie własnego świata ma też wady, ponieważ często odpływam na lekcjach lub w czasie rozmowy z kimś… Przez co czasami wychodzę na dziwną, na szczęście ludzie odbierają to pozytywnie.  Jak już wiecie dobrze się uczę, jestem zabawna, potrafię się odgryźć i… Jakby to ująć… Przyciągam ludzi (pełna sprzeczności…).
I to chyba wszystko, co mogłabym o sobie powiedzieć. W skrócie: jestem elfem – pierdołą z osobowością marzyciela.

Dziękuję za odrobinę uwagi i przepraszam za tak długi tekst. Papa!





sobota, 25 stycznia 2014

Orange Marmelade

Hejo!
Obiecałam wam, że napiszę recenzję, a że niedziela nie zapowiada się zbyt ciekawie (chemia i fizyka ;_:)  to piszę wam ją dzisiaj. Wiecie, że nawet miałam wenę na pisanie recenzji w tygodniu ale się skapnęłam, że z mojego telefonu nie da się wstawiać zdjęć i cały plan się zawalił.

Orange Marmalade

I oto pierwsza manhwa opisywana przez Madzię. Motywem przewodnim jest, oczywiście jak to mam w zwyczaju, miłość i.... Wampiry!

Główną bohaterką jest młoda wampirzyca Baek MaRi, ma ona 18 lat. Rodzina dziewczyny przeprowadziła się, przez co MaRi musi zmienić szkołę. W nowym miejscu poznaje masę nowych ludzi ale większość nienawidzi wampirów. Nie dziwię się głównej bohaterce, że chodziła na początku taka zdołowana. Wracając do tematu. Pewnego dnia, jadąc pociągiem do domu zasnęła. Nieświadomie, przez sen przyssała się do szyi pewnego chłopaka. Czy była zmieszana? No oczywiście! Po opuszczeniu pociągu dziewczyna nie wierzyła, że to zrobiła. Następnego dnia w szkole spotyka chłopaka o imieniu Jung Jae Min. Oczywiście, okazuje się, że był to chłopak z poprzedniego dnia. Chodź dziewczyna próbuje go unikać, to chłopak nie daje za wygraną. Jakby tego było mało, z dziewczyną chcą się zaprzyjaźnić dwie koleżanki z klasy, a ona, sierota, oczywiście unika bliższych znajomości z ludźmi. W końcu dołącza jednak do zespoły szkolnego... Dobra koniec bo wam jeszcze całą manhwę opowiem. Jeśli jesteście ciekawi jak skończy się ta historia (a wydarzy się jeszcze masa rzeczy) to polecam przeczytanie tej manhwy. Ja sama bardzo często przy niej płakałam i śmiałam się. Szczerze? Nigdy bym nie pomyślała, że aż tak się utożsamię z bohaterką!


piątek, 24 stycznia 2014

Hejka!
Madzia jak zwykle spóźniona. Naprawdę bardzo was przepraszam! Postaram się jakoś wam to udobruchać, i dlatego daję wam dzisiaj dwie części, do tego postaram się napisać jakąś recenzję. I już więcej nie gadam bo wiem, że nie po to tu przyszliście.

- Skarbie uważaj na siebie, i dzwoń codziennie i.. Boże ty skończyłaś dopiero 18 lat! Kochanie! Dlaczego się na to wszystko zgadzasz?
- Bo rozumiem jej decyzje, Dada nie musisz dzwonić codziennie, dzwoń raz na tydzień i nie słuchaj matki bo głupoty gada. Dbaj tam o siebie dobrze?
- Oczywiście tato, i mówiłam ci żebyś nie mówił do mnie Dada, wiem że mówiłam tak na siebie w dzieciństwie ale jestem już dorosła…
Powiedziałam z łzami w oczach i mocno przytuliłam się do taty, następnie do mamy i na końcu podeszłam do brata.
- Pewnie nie będziesz chciał przytulić siostry co?
- Nie – powiedział z uśmiechem na ustach.
- Boże, aż się wierzyć nie chce że to mój brat, ty zgredzie mały. – powiedziałam ze szklanymi oczami. Dobrze wiedziałam, że się ze mną tylko droczył. Po chwili oboje się przytuliliśmy.
- Pamiętaj, żeby nie żreć tyle kajzerek bo znowu przytyjesz. Będę za wami tęsknić! Przyjedźcie jak się urządzę! Cześć! Kocham was!

Powiedziałam i z trudem odwróciłam się w drugą stronę. Koniec, od jutra zaczynam nowe życie w Korei.

*********************************************************************************

Minęły cztery lata….
Tak, dokładnie. Żyję tu już cztery lata. Aż się wierzyć nie chce. Skończyłam tu liceum i zaczęłam prawować w firmie zajmującej się tworzeniem reklam. Tak w sumie to zajmuje się tu wszystkim. Głównie pracą papierkową i wybieraniem osób do reklam, czasem jeszcze pomagam przy tworzeniu ale to tylko jeżeli mam już resztę rzeczy zrobioną. Nasza firma jest zaledwie małym oddziałem jakiejś międzynarodowej sieci, ale pod kogo podlega to nie wiem. Szczerze nie interesowałam się tym zbytnio. Czy tęsknie za domem? Oczywiście, że tak, ale staram się nie myśleć zbyt dużo o przeszłości, nie wliczając w to mojej rodziny. Spotykam się z nimi parę razy do roku ale tylko w Korei. Chodź tęsknię za krajem to najzwyczajniej w świecie boje się tam wrócić. Tutaj jest mi dobrze. Nie zawieram prywatnych znajomości więc nikt nie ma szans mnie skrzywdzić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Tak szefie zaraz będę!
Powiedziałam do telefonu i się rozłączyłam. Super. Zapewne znowu spóźnię się na spotkanie. Co gorsza, miała przyjechać jakaś szycha z centrali. Boże! Jeżeli się spóźnię to szef mnie zabije! Dalej przeciskałam się przez tłum osób. Fakt, że miałam prawie metr siedemdziesiąt nie okazał się być przydatny. Ale czego innego można się spodziewać po stolicy Korei? Nagle wpadłam na jakąś osobę. Beknęłam przeprosiny i podniosłam wzrok.
- - Mi…Miriam?
KONIEC

 Hej ^^
Dziś wielki wieczór. Chcecie wiedzieć czemu? Muahahahahaha... Zobaczcie:


Od tamtego czasu minęły już cztery lata…
 Co robię obecnie? Udzielam prywatnie lekcji japońskiego i angielskiego. A gdzie jestem? To jest właśnie to pytanie. W Korei. Południowej.  Teraz pewnie się zastanawiacie, czemu nie zostałam w Polsce, co? Wyrzuty sumienia, wyrzuty sumienia i wyrzuty sumienia. Tutaj zaczęłam życie na nowo. Mocno się staram od samego początku… Było to jakieś trzy lata temu. Skończyłam liceum w swojej ojczyźnie, a potem wyfrunęłam z kraju.  A jak się z tym czuję? Staram się zapomnieć o wszystkim. Czasami odwiedza mnie rodzina. Czasami to ja do nich jadę. Rzadko kontaktuję się z kimkolwiek z mojej przeszłości. Chociaż… Całkiem trudno jest żyć na własną rękę. Poza pracą jako prywatna nauczycielka czasami chodzę na jakieś przesłuchania do reklam albo pozuję dla magazynu. Tylko po to, żeby troszkę zarobić. Nie raz zdarzyło mi się już spotkać znany zespół. Od czasu do czasu rozmawiam bądź spotykam się z jakimiś członkami. Ale… Traktuję ich jako zwykłe osoby.
 I co by tu jeszcze powiedzieć… Ah no tak… Od tamtego czasu… Czuję się wypaczona, pusta. Moje znajomości są krótkie, lub staram się trzymać dystans. Nie zakochałam się, nie zdobyłam przyjaciół. Oczywiście mam wielu znajomych, których lubię i miło spędzam z nimi czas, jednak… To nie to samo co ona.
~~~
- Tak, tak! Już idę! Przecież wiem, że już tam jesteście, ale tutaj jest straszny tłok! – próbowałam przekrzyczeć hałas stolicy Korei – Seulu.
- Bo wyszłaś na ostatnią chwilę – powiedziała moja koleżanka, z która ostatnio grałam w reklamie.
- Dobra, pospieszę się – urwałam.
- Ugh, wybacz, straszny tłok – przeprosiła brunetka, która wpadła na mnie z ogromną siłą.
- Spóźnię się – powiedziałam do dziewczyny po drugiej stronie telefonu.
 Brunetka przyjrzała mi się bardzo dokładnie.
- Mi…Miriam?
KONIEC

MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHA

czwartek, 23 stycznia 2014


 Dzień... Dobry wieczór ^^
Musicie mi wybaczyć, ale ja w tygodniu to mam niewiele czasu na wstawianie recenzji... Dlatego będę dodawać tylko opowiadanie ;_; Ale obiecuję, postaram się zrobić kilka z nich na zapas tak, żeby było coś nowego a nie tylko to coś, co nawet w połowie nie jest ciekawe.


*Ding dong* usłyszałam przez drzwi w moim domu. Tak. W moim domu. W Polsce.
- Miriam?! – krzyknęła mama ze łzami w oczach.
- Mamciuuuuu – zawyłam, również przez łzy.
- Ludzie! Schodzić na dół! Mircia wróciła! – darła się mama.
- Nie tak głośno. Jest przecież druga w nocy, daj im pospać. – uśmiechnęłam się.
- Dziecko, jesteś tutaj. Cała i zdrowa, dla nas to jest najważniejsze.
- Mamo, kocham cię – rzuciłam się mojej rodzicielce w ramiona.
- Kochanie, ja ciebie też.
~~~
Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku. Zegar wskazywał 15. Popatrzyłam po pokoju. Tak, jednak wróciłam do domu. To nie był sen. Zwlekłam się na dół i usiadłam przy stole.
- Nasz śpioszek się obudził? – zapytał tata i przytulił mnie mocno.
- Ałaaaaa! Tato… Bolisz… - jęknęłam.
- Bolisz? No tak… Mówi się „Tato, to mnie boli”.
- Nie pouczaj mnie, jak mam mówić – wystawiłam język, żeby troszkę poprzekomarzać się z tata. – A tak swoją drogą… Czy nasi sąsiedzi są w domu?
- Tak, ale… - tata spoważniał. – Hmm… Jakby to ująć, oczywiście to nie twoja wina, ale… Lucy…
- CO Z NIĄ?! – wykrzyknęłam, sparaliżowana strachem.
- Ona… Wyjechała.
- Wiem, przecież za nią tu przyleciałam – opowiedziałam.
- Ona uciekła z domu, Miriam. 
P.S.
Zbliżają się walentynki i tak myślę, że oczywiście zrobimy jakiś post. Taki specjalny. Macie może jakieś prośby co do tego? Bo mi nic do głowy nie przychodzi... A na Madzię to ja nie wiem czy mogę liczyć, bo ona jest leń i powie, że ona nie wie i że to do mnie należy decyzja...

środa, 22 stycznia 2014


 Hejo!
Przepraszam, że przez jakiś czas mnie nie było, ale nie miałam neta o.O Nie to, żebym była załamana, miałam czas poczytać troszeczkę mang z moich zbiorów ^^ No tak, ja nie mam zbyt wiele czasu, wskoczyłam tylko żeby dodać opowiadanie :D


- Ej, co ty robisz? Żartujesz sobie? – chłopcy spojrzeli z oburzeniem na dziewczynę. – Myślisz, że coś takiego jest wydarzeniem szkolnym? Zabieraj stąd tych gapiów i wypad!
- No już, już… - uspokajała ich. – Tylko niech wszyscy najpierw cykną fotkę!
Słysząc to wszyscy wyjęli komórki i zaczęli robić zdjęcia. Ja tylko patrzyłam na nich zapłakanym wzrokiem, czując, że na to zasłużyłam. Wtedy Eryk mnie zasłonił a Ichiro pomógł wstać.
- No już! Wynocha! Nie ma tu nic ciekawego do oglądania! – krzyczał (były) chłopak Lucy.
- Nic ci nie jest? – zapytał z troską drugi z braci.
- Dlaczego mi pomagacie? Przecież… - patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Ja? Ponieważ… Ponieważ cię kocham – mówiąc to wielkie rumieńce wyskoczyły mu na twarzy.
- Mnie? – popatrzyłam na niego z uśmiechem i przytuliłam się do niego. – Ichiro wybacz mi. Ja również coś do ciebie czuję… Ale sądzę, że powinieneś znaleźć sobie lepszą dziewczynę. – mówiąc to pocałowałam go w czoło, i ostatni raz patrząc na tą dwójkę, pobiegłam w stronę parku. Kolejny przystanek? Polska.

Króciutkie  (「´・Д・`)「 Ale Madzia mnie kiedyś zmuszała, żebym jej pisała kolejne części więc musiałam i takie prawie nic wychodzi. Wybaczcie!