sobota, 15 czerwca 2013

Ohayou!
Kontynuujemy  opowiadanie. Tym razem perspektywa Lucy:


Po rozdzieleniu się z Miriam czułam się nieswojo, a wszystkie oczy były skierowane w moja stronę co tylko pogarszało sprawę.
- Poczekaj przed klasą dobrze? Nauczyciel zaraz do ciebie przyjdzie. Dasz sobie rade?
- Tak, jasne.
Musiałam się lekko uśmiechnąć, czuję, że zaprzyjaźnię się z Jun'em.Musze  przyznać, troszkę się denerwuje, nienawidzę być w centrum uwagi! W tym momencie podszedł do mnie nauczyciel.
- Lucsja Kamiska?
Boże jak oni śmiesznie wymawiają moje imie!
- Tak to ja i proszę pana Łucja, Ł-U-C-J-A.
- Dobrze, dobrze, zapraszam
W tym momencie weszliśmy do klasy, wszystkie pary oczu były zwrócone w moja stronę. Myślałam tylko o tym by jak najszybciej usiąść w ławce.
- To jest Lucysja Kamosinoska od dzisiaj będzie chodzić z wami do kasy, Lucso proszę cię usiądź w wolnym miejscu na końcu sali dobrze?
Dwa razy nie musiał powtarzać. Czym prędzej udałam się do ławki która była umieszczona z tyłu sali tuż przy oknie. Lekcja się zaczęła a ja wpatrywałam się w książkę umieszczoną na mojej ławce. Dalej czułam wzrok innych uczniów na sobie, ogółem cała sytuacja była bardzo niekomfortowa.  Dopiero w połowie lekcji odważyłam się podnieść wzrok. Na szczęście większość uczniów zajęła się lekcją. Teraz mogłam spokojnie rozejrzeć się po klasie. Uczniowie zbytnio się nie wyróżniali, wszyscy słuchali w skupieniu tego co mówi nauczyciel, tylko jeden chłopak patrzył w moją stronę. Zdążyłam tylko zauważyć jego hipnotyzujące ciemnoniebieskie tęczówki. Ten delikwent chyba nie jest stąd, musi mieć jakieś korzenie europejskie. W zamyśleniu patrzyłam się za okno, widok był niesamowity. Było widać całą ulicę główną za którą rozprzestrzeniał się zielony las. Tak zapatrzyłam się w krajobraz za oknem, że nie zauważyłam kiedy zadzwonił dzwonek. Czym prędzej wyszłam z klasy w poszukiwaniu Miriam ale nie za bardzo się jeszcze orientowałam więc włóczyłam się po korytarzu w nadziei że gdzieś ją spotkam. W pewnym momencie poczułam mocne uderzenie.
- O boże! Przepraszam!
Ten aksamitny głos należał do mężczyzny. Czym prędzej spojrzałam na właściciela. Myślałam że to jakiś żart! Chłopak z niebieskimi oczami!
- Przepraszam, zostanie ci plama!
Co? Zaraz o czym on mówi? Chłopak wskazał ręką na mój mundurek.
- Cholera jasna!
Wyrwało mi się po polsku. Chłopak gdy to usłyszał uśmiechnął się.
- Jestem Eryk
Zaraz, zaraz czy to nie jest przypadkiem polskie imię? Chłopak widząc moją zdziwioną minę pośpieszył z wyjaśnieniem.
- Moja mama pochodzi z Polski, a do 13  roku życia mieszkałem w Anglii.
- A nie no spoko, mundurkiem się nie przejmuj. Wypierze się, a tak w ogóle jestem Lucy.
Lekko się uśmiechnęłam w jego stronę. Miałam nadzieje, że jakoś podtrzyma rozmowę ale on milczał i przyglądał się moim oczom. Zielone tęczówki są aż takie dziwne?
- Wiesz co ja już chyba pójdę, pa! Do zobaczenia na lekcji!
W ten o to sposób trafiłam z powrotem do klasy, nie wychodziłam na przerwy bo po co? Miriam pewnie już znalazła sobie kilku nowych znajomych. Zazdroszczę jej, zawsze  chciałam być tak samo otwarta jak ona. Eryk nie zjawił się na pozostałych lekcjach, szkoda, jedyna osoba z którą nawiązałam jakiś kontakt. Po skończonych zajęciach udałam się do kawiarenki w której pracujemy.Weszłam tylnymi drzwiami i szybko wskoczyłam w stój. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam, mówiąc oczywiście skromnie, słodko! Pierwszy raz miałam na sobie strój meido! Ale gdzie do cholery podziała się Miriam?! Szybko wybrałam jej numer.
- Lucy?
Usłyszałam znajomy głos przyjaciółki w telefonie.
- Miriam! Do cholery! Gdzie ty się podziewasz! Za piętnaście minut zaczynamy pracę!
- Boże, nie żartuj sobie.
- Biegnij głupolu! A nie „bożuj” mi tu!
W tym momencie się rozłączyłam. Nie zostało mi nic innego jak na nią czekać.

wtorek, 11 czerwca 2013


Konnichiwa!
Kolejny post z serii historii dwóch przyjaciółek. Miłego czytania!
Perspektywa Miriam.


Jesteśmy  już  tu dwa dni, a Ren zdążył pokazać nam okolicę. Pokazał też małą kawiarenkę, która szuka kelnerek, za co byłyśmy mu bardzo wdzięczne. A dziś czeka nas pierwszy dzień w szkole. Nie mogę się doczekać! Dostałyśmy już mundurki, chociaż to nietypowe dochodzić tak w środku roku.
  Stanęłam przed lustrem i przejrzałam się. Całkiem ładnie to wygląda! Pasuje do mnie ten strój. Całe szczęście. Ah… Tylko nie wiem, jak zawiązać kokardkę.
- Głuptas!
- I kto to mówi? Jak ci się spało, Lucy?
- Świetnie! Pokaż, zawiążę ci.
- O której miał przyjść Ren?
- Już tu jest, czeka w przedpokoju.
- Coooooo? Jak długo?
- No nie wiem, jakieś piętnaście minut. Ale ktoś tu się strasznie guzdrze, więc nie możemy wyjść.
- No nie! Było powiedzieć! Strasznie długo męczyłam się z kokardką.
- Już, skończone, wychodzimy.
  Szybko poszłyśmy po torbę i pobiegliśmy pędem do szkoły.
- No nie! Na śmierć zapomniałyśmy o śniadaniu! – to się nazywa mój geniusz
- Nie martw się, wszystko przygotowałem.
- Widzisz Miriam? Gdyby nie Ren to zdechłybyśmy z głodu.
- Po czyjej jesteś stronie? – ktoś tu znowu zaczyna flirtować, nie przeszkadza mi to, ale dopiero co go poznałyśmy, niech da sobie jeszcze czas.
  Szybko przebiegliśmy drogę z domu do szkoły. Nieźle się zmęczyliśmy, ale jestem w dobrej formie, bo uprawiam kilka sportów. A mianowicie tenis, biegi, koszykówkę oraz pływanie. Myślę, że przydam się na dniach sportu, z resztą podobnie jak Lucy, wszystko co robimy, robimy razem, co oznacza, że też jest świetnie wysportowana.  Zapomniałam wspomnieć, że bez Lucy trenuję jeszcze piłkę nożną oraz wspinaczkę. Całe szczęście, że nie wyglądam jak jakiś mięśniak.
  Co do moich zainteresowań, to od dziecka gram na fortepianie i gitarze. Ogólnie bardzo interesuję się muzyką i napisałam kilka piosenek. Mam tez talent plastyczny, tak mi mówią. I, co jest dziwne, lubię chodzić do szkoły i się uczyć przez co mam świetne oceny. Ale nie martwcie się, nie jestem perfekcyjna i nie wiem, jak na wszystko znajduję czas.
Jak wyglądam? Wszyscy mówią, że jestem prześliczna, w co im wierzę. Mam długie blond włosy, niebieskie oczy, długie nogi,  i co jest oczywiste, jestem szczupła. Nie jestem żyrafą. Mam 1,58 cm wzrostu i zupełnie mi to wystarcza!
A teraz mój charakter: jestem miła, łatwowierna, uczynna, lubię wszystkich wspierać, przyjacielska, całkiem odważna, czasem potrafię być bardzo zazdrosna o znajomych, często tak bywa w przypadku Lucy, a do tego szybko się denerwuję. Czasem wszystko to tworzy mieszankę wybuchową.
- Myślę, że możesz przyciągnąć ludzi Miriam. Nie często mamy tutaj blondynki.
- Miło mi, ale mamy prośbę. Wszystko z Lucy przedyskutowałyśmy i nie chcemy, żeby ktoś wiedział, gdzie pracujemy. Zachowaj to w sekrecie, dobrze?
  Tak, zapomniałam wspomnieć, że spisałyśmy się i od razu przyjęli nas do roboty. Z takim zapałem daleko zajdziemy!
- Miriaaaaaaaaaaam! Nie odpływaj! Jesteśmy przed wejściem do szkoły! I wszyscy się na nas gapią.
- Oh, tak, przepraszam, chodźmy już, bo się spóźnimy!
  W tym momencie się rozdzieliłyśmy, ja poszłam z Renem, a Lucy z Junem. Troszkę się denerwuję, ale to nic! Przetrwam.
- Poczekaj tutaj chwilkę, zaraz nauczyciel poprosi cię o wejście.
- Jasne.
  Czekałam tak chwilkę, dopóki nie pozwolono mi wejść. Kiedy tylko przeszłam przez drzwi wszyscy głośno wciągnęli powietrze. Chyba widzieli niefarbowane blondynki tylko na zdjęciach. Sorry, nie oddam wam moich włosków.

czwartek, 6 czerwca 2013


Ohayou!
Kontynuacja historii - perspektywa Miriam

- Miriam. Miriam wstawaj!
- Czegoooo?
- Nie "czeguj mi tu". Już jesteśmy.
- Ale co?! Gdzie?
- No jak gdzie? W Japonii.
- S-serio?
- No tak, musimy wysiąść z samolotu. Więc jakbyś raczyła się ruszyć byłabym bardzo wdzięczna.
- A tak, już wstaję. Ej, poczekaj. Czy nie miał ktoś po nas przyjść?
- Mhm, właściciel mieszkania, które wynajmiemy.
- Okej, chodźmy, nie dajmy mu czekać.
  Pospiesznie wysiadłyśmy z samolotu, swoją drogą byłyśmy ostatnie a stewardessa piorunowała nas wzrokiem dopóki nie opuściłyśmy pokładu maszyny. Chwilkę nam zajęło odebranie bagaży i pobiegłyśmy w stronę umówionego spotkania.
- Takie jedno pytanko. Jak my mamy go kurczę rozpoznać?!
- Tak mi się zdaje, że przesyłałam mu nasze zdjęcia, więc jest szansa, że w ciągu najbliższych dwóch godzin ktoś po nas przyjdzie.
 - Lucy, mam pytanie. Czy ty do reszty zgłupiałaś?!
- Możliwe, ale to na razie nie ważne ponieważ jakieś ciacho idzie w naszą stronę.
- Co, gdzie, jak?!
- Patrz, tam.
- Rzeczywiście. Czego on od nas chce?
- Nie wiem, zaraz się przekonamy.
  Tak szczerze, to przez rozmowę z Lucy i moje wpół oprzytomnienie, nie zdałam sobie sprawy, że lotnisko na którym jesteśmy jest prześliczne. Widok zza szklanych szyb był uroczy. Zachodzące słońce i mnóstwo pięknych roślin, których nigdy na oczy nie widziałam, sprawił, że momentalni zakochałam się w Japonii. Jak by to było coś dziwnego. Od samego początku byłam na to skazana! Oj, rodzice, przygotujcie się, bo tak myślę, że zostanę tu dłużej.
  Moje rozmyślania przerwał (przystojny, nawet bardzo) chłopak, który właśnie do nas podszedł.
- Konnichiwa! Jestem Ren, syn Aki Hideki'ego.
- Miło mi! Jestem Lucy, a to jest...
- Jestem Miriam!
  Eee... Tak, wiem, zawsze tak reaguję, kiedy ktoś chce mnie przedstawić, co zazwyczaj wywiera pozytywne wrażenie na innych. No wiecie, "taka energiczna i zabawna dziewczyna, założę się, że jest też fajna i miła", czy coś w tym stylu. Przynajmniej taką mam nadzieję. Zawsze byłam i będę odważ więc nie wstydzę się, jak ktoś pomyśli o mnie jak o wariatce.
  Tym razem, chyba również się nie myliłam, ponieważ Ren się uśmiechnął.
- Miło was poznać.
- A takie pytanko, czemu to ty przyszedłeś, a nie twój tata? Nie żeby coś, wydajesz się miłym gościem... - tak wiem, mój geniusz może powalić wszystkich, ale zawsze strzelę coś niestosownego.
- Spoko, mój tata nie mógł was przywitać. Kazał za to bardzo przeprosić, ale wypadła mu jakaś sprawa. Czasem pomagam mu, kiedy ma jakiś problem czy coś. Więc przez najbliższe kilka miesięcy jesteście skazane na mnie, ponieważ chodzimy do tej samej szkoły, a dziś chcę was jeszcze troszkę oprowadzić. A! Z tego co mi wiadomo, to Lucy, jesteś od nas o rok starsza, tak?
- Jesteś w wieku Miriam?
- Tak, ale nie martw się, mam kumpla w klasie, do której zostałaś przydzielona.
- To miło...
- No dobra! Koniec gadania! Ruszamy! Koniecznie chcę zobaczyć miejsce, w którym będę mieszkać! - na flirty im się kurczę zebrało, nie chce mi się tego słuchać. Jednak myślę, że może być zabawnie.

Asia-chan

środa, 5 czerwca 2013


Konnichiwa!
Tak jak już pisałam teraz rozpocznę historię dwóch przyjaciółek. A oto ona...

- Łucja! Ile jeszcze?
- O matko, Miriam, uspokój się, zdążymy na samolot.
Jestem Miriam i razem z moją najlepszą przyjaciółką postanowiłyśmy się troszkę rozerwać, więc... Właśnie oczekujemy samolotu do Japonii! Szczerze mówiąc, już od dłuższego czasu to planowałyśmy. Jak by to ująć... Jesteśmy otaku, ale tak bardzo, bardzo.
 - Poza tym, wiesz, że nie lubię jak się do mnie mówi Łucja. Jestem LUCY. Zapamiętaj Lu-cy! A teraz powtarzaj za mną...
 - Jeju, powtarzasz mi to już setny raz, ale je się serio denerwuję, że się spóźnimy.
 - A od kiedy jesteś taka punktualna i grzeczniutka?
 - Od kiedy rodzice powiedzieli, że fundują nam wyjazd do Japonii!
 - No dobrze, już dobrze. Ja też się cieszę. Poznamy tylu nowych ludzi!
 - To niesamowite, ze przyjęli nas do szkoły w Tokio, prawda?
I tak właśnie minęła nam podróż w taksówce. A potem już tylko lotnisko... i odlot!
 - Pa pa mamo! Cześć tato! Nara młody!
 - Moje marzenie się spełniło! Siora wyjeżdża!
 - Zamknij się Wiki. No chodź tutaj.
Nie ma to jak przytulić nieznośnego braciszka na pożegnanie. Ale tak w sumie, to będę za nim tęsknić. W końcu nie zobaczymy się przez najbliższe sześć miesięcy.
 - Pospiesz się Miriam!
 - Już lecę!
To tak, jakbym zaczynała nowe życie. Może zostaniemy tam na dłużej? Oby to była przygoda z serii tych dobrych. Mam nadzieję.

Asia-chan

wtorek, 4 czerwca 2013


Ohayou!
Razem z Magdą wpadłyśmy na niczego sobie pomysł. Postanowiłyśmy troszkę ożywić troszkę stronę główną dlatego postanowiłyśmy pisać historię dwóch przyjaciółek, które wyjeżdżają do Japonii. I będzie oczywiście z dwóch perspektyw. Tak więc już niedługo pojawi się pierwszy wpis z historii dwóch przyjaciółek!
Asia-chan ☺

sobota, 1 czerwca 2013


Ohayou!
Cześć wszystkim! Z tej strony dwie fanki anime i mangi: Asia-chan  i Magda-chan ☺
Interesujemy się tym od niedawna, ale doprowadziło nas to już do wielu skrytych marzeń oraz wspólnych przyszłości. W gwoli ścisłości to Magda namówiła mnie po raz pierwszy do obejrzenia anime. Wyglądało mniej więcej tak: 
Magda: "Kaichou wa maid-sama! Koffam ten serial!"
Asia: cooo???
Magda: Kaichou wa maid-sama!
Asia: o czym  to? (Wtedy jeszcze nawet nie miałam bladego pojęcia o tym, ze to anime)
Magda: Wiesz co to?........ Romanse xD
Asia: obiadek z/w (zlałam totalnie to, o czym Magda do mnie mówiła)
Po dalszym wyznawaniu Magdy miłości do tego anime postanowiłam to obejrzeć. W ten oto sposób pierwszego dnia zaczynając... Późno, obejrzałam 14 odcinków. Nie było już szansy na odwrót. Tym sposobem mam już za sobą... Jakieś 25 anime (ZAZNACZAM: pierwszy raz podeszłam do tego na koniec marca!). Przykładam się oczywiście do mang, chodź Magda jest już lepiej w tym temacie obeznana. 
Chociaż wiem, że może mówię to zbyt wcześnie, to myślę, że moja i Magdy przygoda z anime oraz mangą potrwa jeszcze długi czas. Przynajmniej mam taką nadzieję.

                                                                                              Sayounara! Asia-chan i Magda-chan