Hejo,
przykro mi, że tak mało aktywne ostatnio jesteśmy (a Magda to już w szczególności...). Postaram się coś dodać w przyszłym tygodniu, bo nie jadę na zieloną szkołę. Będzie duuuuuuuużo czasu i inspiracji xD Dzisiaj mam tylko drugą część opowiadania, które kiedyś dodałam (1 część).
- Panno Choi! – krzyknęła nauczycielka literatury. – Ja
rozumiem, że może lektura i nie jest ciekawa, ale mogłabyś troszeczkę bardziej uważać? Zwłaszcza, kiedy
nie wyglądasz na najbardziej przygotowaną. Może zechcesz nam streścić fabułę?
Wstałam i zaczęłam recytować najważniejsze wątki lektury,
którą zaczęliśmy omawiać na tej lekcji. Wplotłam kilka cytatów, a kiedy
zaczęłam wymieniać po kolei wszystkich bohaterów nauczycielka przerwała mi i
kazała usiąść. Klasa natomiast zaczęła klaskać z podziwu. Popatrzyłam na nich i
uśmiechnęłam się lekko, zaraz potem wracając do moich rozmyślań. Dzisiaj
tematem przewodnim Burzy Jednego Mózgu było: Co wymyślić na urodziny Suzany?
(tak, to ta szczęściara, której jako jedynej zaufałam). Może jakiś wystrzałowy
tort? Albo kolejną poduszkę z Rin’em do kolekcji? Albo przyjęcie niespodziankę!
Na które zaproszę tylko siebie i ją, a cały wieczór spędzimy oglądając naszą
pierwszą serię anime. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek na długą przerwę. Jakaś
grupka poprosiła mnie, żeby zjadła z nimi lunch, jednak ja odmówiłam. Poszłam
na stołówkę, kupując po drodze jakieś picie. Kiedy weszłam do ogromnego
pomieszczenia zaczęłam wypatrywać, czy mój ulubiony stolik jest wolny.
Niestety, ktoś przy nim siedział. Postanowiłam, że i tak tam usiądę, więc
poszłam w stronę miejsca. Byłam już kilka kroków od upragnionego siedzenia,
kiedy tłum dziewczyn zagrodził mi drogę. Zdziwiona odskoczyłam w bok i
patrzyłam, co wyrabiają dziewczyny. Okazało się, że obiektem zainteresowań był
chłopak, siedzący na moim miejscu. A idź giń w piekle dziecko szatana! Przez
ciebie nie wymyślę planu doskonałego na urodziny Suzany! Popatrzyłam dookoła i
znalazłam jakieś wolne siedzenie przy oknie. Pognałam w tamtą stronę, jednak
gdy przybyłam na miejsce okazało się, że ktoś inny zajął siedzenie. Czy to jest
jakaś zmowa?! Zawiedziona wyszłam ze stołówki i skręciłam w prawo. Jedyne
miejsce, które może jeszcze pomóc mojej wenie to mała ławeczka, o której prawie
nikt nie wie. Znajduje się w środku parku, aby do niej dojść trzeba pokonać
kilka krzaczków. Nie pytajcie się, jak znalazłam to miejsce. Żwawym krokiem
doszłam do buszu i zaczęłam przedzierać się przez gałązki. Kiedy znalazłam się
już na malusieńkiej polance o mało co nie zemdlałam. Krew zaczęła we mnie wrzeć
a potem cisnęłam kartonikiem po soczku w ziemię i krzyknęłam „Kurka”. Chłopak
siedzący na ławeczce odwrócił się przestraszony. Jeszcze bardziej przeraził
się, kiedy ujrzał moją twarz.
- Czy wszyscy się jakoś umówili i zajmują moje ulubione
miejsca?! – popatrzyłam na winowajcę wzrokiem pełnym smutku i złości.
- Nie chcę nic mówić, ale ten teren chyba należy do szkoły.
– mruknął chłopak.
- Nie zadzieraj ze mną. – powiedziałam podchodząc do niego.
On odskoczył na drugi kraniec ławki. – Dziękuję. – uśmiechnęłam się i zajęłam
miejsce obok niego. Zdziwiony popatrzył na mnie, ja go jednak zignorowałam i
zamknęłam oczy. Siedzieliśmy tak chwilkę w ciszy, aż w końcu „Pan
Przeszkadzajka” odezwał się:
- Jak znalazłaś to miejsce? – spytał. Zignorowałam go. –
Wiesz, to nie jest kulturalne tak komuś nie odpowiadać. Nic ci nie zrobiłem.
Popatrzyłam na niego zdziwiona, a potem uświadomiłam sobie,
że rzeczywiście, nie zrobił nic złego. Zarumieniłam się lekko. Zawsze palnę coś
głupiego.
- Przepraszam… To tylko dlatego,
że chyba jakiś nowy gościu zajął moje ukochane miejsce na stołówce, przy którym
mam najlepszą wenę. I nie wiem, jak teraz wymyślę fantastyczny pomysł dla
przyjaciółki. – pożaliłam się. On tylko pokiwał głową ze zrozumieniem na znak,
że mi wybaczył. Zaraz potem wstaliśmy, gdyż zadzwonił dzwonek na lekcje.
Pożegnaliśmy się i poszliśmy do swoich klas.
Papa! Mam nadzieję, że się podoba chodź troszeczkę :)
podoba się, podoba. I to bardzo. Jak wszystkie wasze opowiadania :)
OdpowiedzUsuń