Dzień... Dobry wieczór ^^
Musicie mi wybaczyć, ale ja w tygodniu to mam niewiele czasu na wstawianie recenzji... Dlatego będę dodawać tylko opowiadanie ;_; Ale obiecuję, postaram się zrobić kilka z nich na zapas tak, żeby było coś nowego a nie tylko to coś, co nawet w połowie nie jest ciekawe.
*Ding dong* usłyszałam przez
drzwi w moim domu. Tak. W moim domu. W Polsce.
- Miriam?! – krzyknęła mama ze
łzami w oczach.
- Mamciuuuuu – zawyłam, również
przez łzy.
- Ludzie! Schodzić na dół! Mircia
wróciła! – darła się mama.
- Nie tak głośno. Jest przecież
druga w nocy, daj im pospać. – uśmiechnęłam się.
- Dziecko, jesteś tutaj. Cała i
zdrowa, dla nas to jest najważniejsze.
- Mamo, kocham cię – rzuciłam się
mojej rodzicielce w ramiona.
- Kochanie, ja ciebie też.
~~~
Przeciągnęłam się i usiadłam na
łóżku. Zegar wskazywał 15. Popatrzyłam po pokoju. Tak, jednak wróciłam do domu.
To nie był sen. Zwlekłam się na dół i usiadłam przy stole.
- Nasz śpioszek się obudził? –
zapytał tata i przytulił mnie mocno.
- Ałaaaaa! Tato… Bolisz… -
jęknęłam.
- Bolisz? No tak… Mówi się „Tato,
to mnie boli”.
- Nie pouczaj mnie, jak mam mówić
– wystawiłam język, żeby troszkę poprzekomarzać się z tata. – A tak swoją
drogą… Czy nasi sąsiedzi są w domu?
- Tak, ale… - tata spoważniał. –
Hmm… Jakby to ująć, oczywiście to nie twoja wina, ale… Lucy…
- CO Z NIĄ?! – wykrzyknęłam,
sparaliżowana strachem.
- Ona… Wyjechała.
- Wiem, przecież za nią tu
przyleciałam – opowiedziałam.
- Ona
uciekła z domu, Miriam.
P.S.
Zbliżają się walentynki i tak myślę, że oczywiście zrobimy jakiś post. Taki specjalny. Macie może jakieś prośby co do tego? Bo mi nic do głowy nie przychodzi... A na Madzię to ja nie wiem czy mogę liczyć, bo ona jest leń i powie, że ona nie wie i że to do mnie należy decyzja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz