Konnichiwa!
Dziś może zacznę troszkę inaczej...
Jako że jestem bardzo nieogarniętą osoba, i jak ktoś (lub ja) podsunę sobie pod nos coś świetnego to przez kilka dni nie mogę się odczepić. Bądź jak w przypadku mangi i anime trwa to dłużej :P
W każdym razie przeglądając jakąś stronkę trafiłam na zdjęcie bisha xD Okazało się, że śpiewa w zespole (Boyfriend Band, jak by co) i tak dalej patrzyłam i trafiłam na kolejny boy band. Tym razem na BTOB i... Wszyło na to, że się tak jakby przez cały dzień podniecałam ich piosenką "WOW". No ale jak jest świetna choreografia, muzyka i artyści to się nie można napatrzeć. I jakoś tak wyszło, że Magda zaczęła uważać mnie za jakąś psychofankę...
Wiem, tak jakoś zupełnie od czapy to wszystko napisałam, ale muszę się tym z kimś podzielić, bo inaczej nie dam rady i wybuchnę xD
A! I jak coś, to są koreańskie zespoły... Zdrada ;( Przykro mi, ale po prostu nie mogę przestać puszczać tego w kółko. I jest jeszcze jeden spoko boy band... B.A.P ... Mam nadzieję, że wam również wpadnie ta nutka w ucho, a jak nie, to cóż, szkoda, bo naprawdę jest świetna.
Tak, teraz już wiecie, że jestem bardzo nieogarniętą osóbką i szybko (najczęściej) coś mi przypada do gustu i się tym fascynuję. I tak, wiem, jestem dziwna, ale jak myślę, lubię to w sobie :D Przez to jestem... jak by to ująć... Pełna energii? xD
Teraz nadszedł czas na dalszą część historii... Z perspektywy Miriam -.- (jak tak dalej pójdzie to wywalę Lucy i zmuszę Madzię do pisania, tak przy okazji, może zachęcicie ją jakoś do tego?)...
To jest jak sen. Całkiem fajny
sen. Gdyby tylko trwał wiecznie… Ale zawsze musi pojawić się jakiś czarny
charakter, prawda? Tak byłoby nudno. Musi być jakaś rozrywka! Tak sen byłby
monotonny… Pozbawiony jakiejkolwiek akcji. Trzeba dodać czegoś… Tak, czasami
fajnie jest zamienić romansidło w jakiś straszny horror. To doda odrobiny
dreszczyku.
Ktoś chyba chciał się pobawić w
reżysera i przy moim życiu. Choć nie powiem, żeby dobrze to wróżyło głównej
bohaterce
- Luuuuuuuucyyyy! Dajże trochę
odpocząć człowiekowi! Nie dość, że wczoraj było urwanie głowy w kawiarence to
jeszcze ten cholerny projekt w szkole… Daj mi się wyspać!
- Leniu, wstawaj. Zapomniałaś co
dzisiaj jest?
- Jasne, że pamiętam. Dzisiaj
jest dzień wolny od czegokolwiek, więc już odpuść!
- Jesteś głupia jak but.
- Owszem, dlatego możesz już
odmaszerować gdzie tam chcesz a mi daj pospać do południa.
- Z nią to do żadnego
porozumienia się nie dojdzie. Idiotko, dzisiaj mamy podwójną randkę!
- Że co mamy…?
- Randkę! Ty idziesz z Ichiru a
ja z Erykiem. Nie pamiętasz? Przypomnij sobie wczorajszą rozmowę w kawiarence!
- To wszystko wyjaśnia! Już wiem
czemu nie pamiętam żadnej rozmowy! Widzisz, kiedy idziemy do pracy, to wyłączam
swój mózg, przez co może dłużej odpocząć, i z reguły niespecjalnie wszystko
pamiętam.
- Z taka dziewczyną nigdy do
porozumienia nie dojdziesz. Zobaczymy ile wytrzyma Ichiru.
Kiedy Lucy w końcu przestała na mnie narzekać, szybko się wykąpałam i
stanęłam przed szafą. No, teraz to się dopiero problem zaczyna. Można tak stać
i stać i nigdy się nie można zdecydować. Szybko popatrzyłam na Lucy. Ubrała się
w czarne szorty, kremową bluzkę z falbankami i jej ulubione, beżowe conversy.
Włosy upięła na bok, w efekcie czego spływały jej kaskadą na prawe ramię.
Cholera! Wygląda świetnie. Co teraz mam niby zrobić…? Powoli zaczęłam grzebać w
szafie, tak, żeby niczego nie przeoczyć. Na samym dnie znalazłam moją ukochaną
białą sukienkę, jej górna część jest gładka, dolna jednak ma mnóstwo falbanków.
Do tego brązowy, gruby pasek i jeansowa kurtka. Świetnie! Tylko co zrobić z
włosami? Chyba nic, dziś ułożyły się wyjątkowo ślicznie.
- Zrobić ci makijaż księżniczko?
– spytała Lucy.
- Tak, poproszę. Widzę, ze ty już
to zrobiłaś.
- Tak się guzdrzesz, że świat bym
zdążyła okrążyć z dziesięć razy.
Obie wybuchłyśmy śmiechem a potem Lucy zabrała się do pracy. Na koniec
obie obejrzałyśmy się w lustrze. Kolejny uśmiech. Wyglądamy bosko! Pospiesznie
pobiegłyśmy do salonu. Obie założyłyśmy conversy. Szybko poleciałam jeszcze po
kluczyki. W tym momencie usłyszałam krzyk. O dziwo, wydobywał się z mojego
gardła. Zaraz obok mnie pojawiła się Lucy, z równie przerażoną miną. Na naszej
szybie i kanapie widniały te same, czerwone napisy: „Pożałujecie tego… Śmierć”